Jakie to szczęście, że te najlepsze rzeczy w życiu są za free. To pewnie dlatego nazywamy je bezcenne… – leżę na piasku i rozmyślam – Gdyby tak wszystko na tej plaży było płatne to z przyjemnością zapłaciła bym za wodę, słońce i piasek, deski albo za hamak … gdyby był. Uwielbiam hamaki. Bujanie w hamaku mnie uspokaja, to wtedy przychodzą mi do głowy wszystkie najlepsze pomysły. Na hamaku. Ale nie zapłacę za plastikowe leżaki bo są mi do niczego niepotrzebne. Widzę siebie z transparentem: Od leżaków plastikowych wolę piasek i dechy…
Ejlat to typowa miejscowość turystyczna nad Morzem Czerwonym. W Izraelu. To tu monstrualne hotele z jednej strony prężą olbrzymie torsy w stronę morza a z drugiej wylewają wprost na ulicę zapach masowo pranych hotelowych prześcieradeł i ręczników. Dla nas to doskonały punkt wypadowy na dłuższą 3 tygodniową wyprawę po Izraelu, dla wielu mekka podróżnicza. Punkt docelowy. Wieczorne dyskoteki i imprezy pozwalają spać tylko tym szczęśliwcom, którzy zaopatrzyli się w korki na uszy. My niestety ich nie mamy. Po burzliwej nocy, wyruszamy na plażę. Jest 30 stopni w cieniu. Koniec listopada, w Polsce może już spadł pierwszy śnieg. To dodatkowo wzmaga nasza ekscytację. A tu słońce i promenada. Na bogato. Usłana sklepami Armaniego i innymi błyskotkami. Turyści wylewający się jeden za drugim rozkładają na piasku hotelowe łóżka i fotele. Łóżko 12 szekli, leżak 8 szekli.
Zamiast plastików wybieram zakopanie się w miękkim piasku. A potem do wody. Jest tak przezroczysta, że nawet stojąc do pasa w wodzie widzę swoje czerwone paznokcie u nóg. Macham nimi radośnie. Potem cała mokra biegnę w kierunku drewnianego podestu. To tu rozłożę się na plecach delikatnie rozkładając krąg po kręgu. Na twarzy czuję słońce. Mam słabość do drewna. Lubię jego zapach i fakturę. Uwielbiam wszelkiego rodzaju drewniane pomosty, mola i podesty. Leżę. Jest cudownie….
Wtem staje przede mną boy hotelowy pytając czy mam ochotę na leżak plażowy. Z uśmiechem odpowiadam, że nie dziękuję. A m myślach widzę siebie z transparentem: Od leżaków plastikowych wolę piasek i dechy…
Chwilę potem Pan Rosjanin leżący obok mówi, że on już idzie na dziś dzień i że może oddać mi swoje plastikowe łóżko plażowe. To bardzo miłe z Pana strony, ale ja nie potrzebuję… – odpowiadam. Pan uśmiecha się z miną niedowierzania, myśląc, że nie stać „na ten luksus”. Nie mam siły odmówić. Uśmiecham się. Biorę. Dziękuje. Kładę na leżaku torbę a pod nią w cieniu butelkę z wodą. Sama kładę się z powrotem na dechach. Przybiega Harry i kładzie się obok mnie. Z niedowierzaniem stwierdzam, że leżaki plastiki są tutaj swego rodzaju standardem, rodzajem prestiżu i po prostu wypada je mieć.
* Design Thinking uwielbia stawianie pytań i podważanie utartych schematów czy standardów. I tak mając problem projektowy możemy go twórczo przebadać na kilka sposobów. Chcesz spróbować?
Sposób nr 1. pomyśl jak zapatrywano się na ten problem 10, 100, 1000 lat temu? Czy to w ogóle był problem?
Sposób nr 2. jak na ten problem zapatrują się w innym kraju? Czy to w ogóle jest problem?
Bardzo lubię te i inne pytania, bo to takie otwieracze głowy. Stopklatki. Pomagają spojrzeć na to co wydaje nam się powszechne z całkiem innej, nowej perspektywy.
I tak idąc dalej tym tropem zaczęliśmy z Harrym bardzo ciekawą rozkminę, pt. Co jest naszym fotelem plażowym? Czyli czego nie chcielibyśmy i to nawet gdyby dawano nam to za free. Warunki dodatkowe: Niech będę to rzeczy uznawane powszechnie za oznakę standardu lub / i prestiżu. Dla uściślenia bierzemy pod uwagę Polskę i nasze realia. I rzeczy związane z architekturą. Z domem i jego wnętrzem.
No i się zaczęło… oto lista:
I. Paradnych schodów wejściowych.
Wiem, wiem, to marzenie niejednej Kristal Karrington. I pewnie schodzenie do gości po szerokich paradnych schodach rozlewających się od wejścia, koniecznie z bogato kutą barierką. To musi być czad. Nie zaprzeczam.
Tyle, że ja osobiście do domu zdecydowanie wolę wchodzić po płaskim, najlepiej po drewnianym mostku prowadzącym do drzwi wejściowych (wiem, nudna jestem z tym drewnem). I najlepiej z wodą opływającą strefę wejściową. To robi dobre Chi – czyli energię wokół domu.
Schody źle mi się kojarzą. Może dlatego, że kiedy byłam mała mieszkałam w bloku na 10 piętrze. Owszem mieliśmy dwie windy, ale czasami obie miały awarię. Nie najlepiej wspominam schodzenie i schodzenie po schodach właśnie.
II. Wjazdu do garażu zaraz obok wejścia do domu.
Czyli ogólnie wypas. To wygodne i komfortowe rozwiązanie. Wjeżdzasz do garażu i suchą noga przechodzisz do domu. Praktyczne. Owszem. Ale mnie odstrasza z jednego powodu: brama garażowa będzie zawsze dominować nad wejściem głównym. To trochę jakby samochód był ważniejszym gościem niż człowiek. W tym momencie nie mamy garażu, a jeśli go wybudujemy to na pewno z innej strony niż wejście główne albo pod domem (najlepiej!)
III. Podjazdu z kostki brukowej i „Thuji” w ogrodzie. To długi temat. Czasami bawię się w grę: dopasuj kicz tak, żeby nie był kiczem. Chodzi o to, żeby wziąć jakiś naprawdę trudny element i wpasować w miejsce wnętrze czy otoczenie tak, żeby był jak na swoim miejscu. To bardzo dobra zabawa i z wieloma rzeczami się tak da. Bo generalnie rzeczy pasują nie wszędzie, ale w „jakieś miejsca” tak. Czasami są po prostu użyte od czapy a zestawione z czymś zupełnie innym zaczynają grać. Z kostką brukową i Thują jest tak, że one nigdzie nie wyglądają naturalnie i na miejscu. To oczywiście moja osobista opinia. Nie mam nic do Thuji. Kostek zwyczajnie nie lubię.
IV. Płotu. Ogrodzenia. Daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Ogranicza widok.
No bo czy znacie złodzieja który nie jest w stanie sforsować ogrodzenia albo otworzyć bramki? Ja nie wyobrażam sobie takiego fajtłapy. Za to wiem, że ogrodzenie zabiera przestrzeń widokową i ogranicza nasz wzrok. Mówi mi, tu się patrz a tutaj już nie jest Twój teren. A przecież widoki są niczyje i mogą być nieograniczony a tym samym bezcenne. Nasz dom nie jest ogrodzony i nie ma na czym przyczepić tabliczki „zły pies”, ale to może bardziej dlatego że #pyciek jest kotem :)
V. Telewizora (to dorzucił Harry) Dobre, dobre. I prawdziwe. Telewizora nie mamy już od ponad 10 lat. I nie dlatego, że uważamy oglądanie telewizji za stratę czasu. To też. Ale przede wszystkim dlatego, że nie chcemy robić z TV głównego elementu – ołtarzyka, wokół którego organizuje się cały dom. W tym momencie nasz dom organizuje się wokół widoków za oknem. A wieczorem wokół ognia, który płonie w kominku. Kiedy mieszkaliśmy za granicą (pracowałam jako architekt 2 lata w Dublinie) kilka osób oferowało nam TV. Odmawialiśmy. Ale w końcu koleżanka z pracy Hanna przywiozła do pracy mały używany TV i wręczyła mi go mówiąc, że od teraz „będziemy mieli co robić po pracy”. Hm… Mieliśmy w cholerę rzeczy do robienia po pracy, ale TV wzięłam z grzeczności. Bo to był bardzo miły gest z jej strony a poza tym Hanna była w 8 miesiącu ciąży, a jak wiadomo kobiecie w ciąży się nie odmawia. I co się okazało? Że nie mamy na tyle silnej woli, żeby go mieć i nie oglądać. Każdego niemal wieczoru bezmyślnie zasypialiśmy przy jakimś serialu. W gaelic (czyli nie rozumieliśmy nic…) chociaż to i tak nie miało większego znaczenia. Przy telewizji usypiamy.
I tak, przykłady można by mnożyć. Warto zadawać pytania: Czy lubię daną rzecz? Czy na prawdę jej potrzebuje? Jak często jej używam? Argument, że inni tak mają nie jest tu jakimkolwiek argumentem. Jeśli brakuje ci pytań wróć do fragmentu o Design Thinking *
Ciocia „Dobra Rada” mówi:
Tak wygląda nasz dom. Ma około 50 m2. Nie mamy piwnicy, poddasza czy garażu… Nie posiadamy tych rzeczy nie dlatego, ze uważamy, że są niepotrzebne, złe czy niepraktyczne. Nam po prostu nie są w tym momencie potrzebne. Być może to się zmieni. Ale póki co, nie chcielibyśmy ich nawet za darmo.
A jak to jest u Ciebie? Co jest Twoim leżakiem plastikowym, standardem, blichtrem czy luksusem, którego nie potrzebujesz? Lub z wybory zdecydowałeś/łaś się nie posiadać. Napisz w komentarzu poniżej. Jestem ciekawa Twojej opinii.
Moja lista to:
– szafka pod TV (to że nie mam telewizora to jedno, ale prawie wszystkie szafki na sprzęt rtv, kasety i gażety są przekombinowane i brzydkie)
– górne oświetlenie: wypasiona lampa na kilka żarówek dająca duuużo światła
– po namyśle: modne połączenie kuchni z salonem (jednak nie, jednak wolę moją wąską, ale oddzieloną od pokoju, który i tak pełni wiele funkcji)
czyli kryształowy chandelier odpada? ;)
Chandelier może tak, ale trzeba by z niego zrobić np. wieszak na klucze, albo coś ;)
DIY we krwi :)
U mnie ciągle takim plastikowym leżakiem jest sofa, czyli reprezentacyjna kanapa, tudzież elegancki komplet wypoczynkowy. Mamy w dużym pokoju materac – który jest super, bo dzieciaki po nim skaczą, turlają się, można na nim przyciąć grupowo komara. Fakt, wygląda trochę prowizorycznie, dlatego muszę go jakoś gustownie podrasować. Szukam u Ciebie inspiracji!
Ja też nie mam sofy! Mam w salonie stelaż z materacem, wielkości podwójnego łóżka, wbudowany we wnękę okienną, usłany poduchami, na którym możemy całą rodziną leżeć i się przytulać, na którym dzieci mogą budować wieże z poduszek, na który wszyscy włażą z nogami i w ogóle jest super, i nikt nie siedzi sztywno na brzeżku kanapy i się nie spina :) Nie mam też szafy – tylko komody i wieszaki wolnostojące. I telewizora nie mam też.
Materac z poduszkami we wnęce okiennej, na której można leżeć całą rodziną i się przytulać…
My chyba właśnie po to wybudowaliśmy ten dom. Dom z wsuwą. A wsuwa to właśnie „to” miejsce :)
Miejsce w którym można można się poczuć razem, bezpiecznie, na tyle, żeby wspólnie zasnąć.
@Mila: Dziękuje za ten komentarz :)
Hej, ja mieszkam na 10 piętrze, co prawda z widokiem na las, ale wszystko bym oddała za „stanie na ziemi”. Jeśli kiedyś przydarzy mi się mieć własny dom to pierwszym warunkiem będzie żeby to był dom parterowy z wejściem prosto „z ziemi”. Nie przeszkadza mi wdrapywanie się na 10 piętro, lubię nawet tak dla sportu. Ale czuję się jak na jakiejś głupiej wierzy. A czasem to nawet jak większy wiatr to że się majtam na boki. Tak – schodom wejściowym mówimy zdecydowanie „nie”. Telewizora też nie mam. Potem się dziwię co się w Polsce dzieje..
Ja też chcę, ja też chcę, Tzn. nie chcę. Nie chcę oprócz telewizora – kiedyś miałam taki normalny niepłaski i robił za stolik na coś tam, ale w końcu wsadziliśmy do szafy, bo zagracał – czerwonych mebli kuchennych z płyty MDF czy jak jej tam i toalety razem z łazienką (to niestety mam, ale mieszkam nie w swoim, są kompromisy) oraz pralki w kuchni. Zamiast schodów mogłaby być zjeżdżalnia. Na szczęście lista tego, co fajne i ma być jest dłuższa.
zjeżdzalnia to wspaniały pomysł. zobacz tutaj: http://www.level-architects.com/works/house/nakameguro/nakameguro11.html
Mam działkę w szczerym polu z widokiem na góry, na której KIEDYS stanie mój dom. Mogłabym ją chociaż ogrodzić ale coś mnie powstrzymuje. Jest coś ujmującego w większym terenie i domkiem na nim nie otoczonym ogrodzeniem. Z drugiej strony to takie zaznaczenie, to tu, to jest moje i walka ze sobą. I ogódek warzywny, marzy mi sie ale czy kozy, które pasą się na łące sąsiada mi go nie zjedzą? Jeszcze intensywnie pracuję ale już, już niedługo zbuduję ten dom i jeść będę tylko warzywa z własnego ogródka…
warzywa z własnego ogródka. mmmm…
Ja zdecydowanie mówię nie telewizorom. Znajomi i rodzina dziwią się jak mogę żyć bez, a ja nie wyobrażam sobie życia z czymś, co dzień w dzień wchodzi na pierwszy plan i zagłusza myśli. Poza tym odmawiam błyszczącym kuchniom. Zdecydowanie wolę styl bardziej swojski. A zamiast sofy wolałabym mieć w domu hamak i wygodne poduchy :).
Fajny tekst. Do zastanowienia. Pierwsze co przychodzi do głowy to telewizor ;)
Natomiast ortografia się przydaję… póki a nie 'puki’…
TV, no właśnie. A dziś na przykład usłyszałam, że wynajem mieszkania bez TV, to taki brak standardu, jak conajmniej wynajem lokum bez muszli klozetowej. Dziękuje za korektę orto – już poprawiam! :)
Nie będę oryginalna, gdy napiszę, że telewizora nie mamy i na stałe rozłożoną kanapę, która tworzy dużą przestrzeń do wspólnego wylegiwania i np. grania w planszówki. W naszym 40 metrowym mieszkanku na 4 pietrze mamy też haki w ścianach, na których okresowo wieszamy hamak i wygrzewamy się w słońcu najczęściej wczesną wiosną, kiedy coraz mocniej grzeje a po zimie jesteśmy za nim stęsknieni. Odkryłam dziś Pani bloga i przepadłam po uszy. Podziwiam wszystko. A marzenia o własnym domku wyległy z ukrycia z siłą wodospadu.
@Magda, jesteś bardzo oryginalna. Brawa dla Ciebie za hamak. Przestrzeń do wylegiwania się. I gry w planszówki. Jeśli chodzi o hamak to znam całą masę ludzi, którzy zakładają z góry, że można go mieć jedynie w ogrodzie. A nie na przykład w mieszkaniu czy na balkonie. A ponieważ nie mają na dziś dzień domu z ogrodem. Tak więc nici z marzeń…
A szkoda. Każdy pretekst jest dobry zarówno do tego żeby coś zrobić, jak i żeby czegoś nie robić. ;)
Szafa komandor. Różne konstrukcje na ścianach i pod sufitem z kartongipsu i świecące w nich światła i listwy ledowe. Żaluzje. Komplet mebli z „pazdzierza”. Skórzany narożnik. Modne typografie. Kuchnia z mdf na wysoki połysk. Fototapeta ze storczyki itp..
Love it!
Może zachowam się jak stara ciotka ale co tam. Perspektywa może się zmienić jak się posiada potomka a szczególnie nie jednego. Po pierwsze wejście z garażu bezpośrednio do domu. Każdą zimę dziękuję że ktoś wymyślił takie rozwiązanie :) Po drugię ogrodzenie, nadal go nie mam i skutkuje to tym że czasami nerwowo okrążam dom szukając mojej dwuletniej córy. A pod pozostałym podpisuję się obiema rękami. Telewizor po przeprowadzce leżał przez rok w wannie, aż w końcu zaczęliśmy z niej korzystać a tv podarowaliśmy babci, która żyć bez niego nie może i nie odwiedza nas na długo bo żyć bez seriali… Czytaj więcej »
@Ela: Thujowatość – bardzo dziękuje za to słówko. Kradnę. To jest lista rzeczy, której nie chcę ja – osobiście. Nie lista narzucona, dla wszystkich. Chętnie poznam rzeczy, których Ty nie chciałabyś nawet za darmo. Na pewno takie są.
Oj też mam taką listę ale niestety mam też problemy z asertywnym mówieniem nie dziękuję. Szczególnie jest to trudne gdy prezent nie jest bezpośrednio dla mnie tylko dla moich dzieci. Tak więc jestem właścicielką wściekle różowych plastikowych mebli ogrodowych dla dzieci z parasolką w kształcie głowy krowy, dwóch plastikowych lal w poliestrowych ubrankach, które po uprzednim gnieceniu trzewi uroczo fałszują „ta Dorotka ta malusia” Meble drugi sezon są na strychu, teściowa przestała pytać więc może się już ich pozbędę bez urazy majestatu. jedna lala już „zgubiła” śpiewającą wkładkę a druga cała została uznana za zaginioną. Przede mną urodziny córki i… Czytaj więcej »
@Ela: Uśmiałam się. Ale tak na prawdę mnie to też czeka. Podobno jak ktoś z rodziny kupi naszym dzieciom coś czego do końca nie chcemy mieć u siebie w domu, to można powiedzieć: „o wspaniale..(tu wstawić imię dziecka) będzie się miał czym bawić jak wpadnie do Was w odwiedziny” I oddać im to z powrotem. Tak słyszałam :)
Też znam kilka takich nowoczesnych par, które nie maja telewizora. Tylko dziwnym trafem, kumple z tych par, maja tak dużą ochotę mnie odwiedzać w czasie różnych imprez sportowych… A zwłaszcza ważnych meczów. Ale Tv w domu jest „ołtarzykiem”. Ludzie. Wystarczy umieć wyłączyć. Zamiast pralki pierzcie w strumieniu, a zamiast kuchni, gotujcie na ogniskiem.
A ilu tych, którzy nie mają tv, ciągle siedzi przed z laptopem, albo tabletem w ręku na… na hamaku?
@Po Prostu Pytam: Zgadzam się w 100%. I szczerze piszę o tym w artykule. Nie mam TV, bo nie nie mam na tyle silnej woli, żeby go mieć i nie oglądać. To zdecydowanie najprostsza forma rozrywki, tak samo jak przeglądania wall’a na fejsbuku. Dzięki za komentarz.
wszystko się zgadza :) TV nie miałam nigdy a jestem na świecie już sporo lat, za to ogrodzenie niestety mieć muszę, takie max 70 cm i prawie niewidoczne bo mam psy (koty też) i wolę mieć poczucie, że ciągle są gdzieś w pobliżu i bezpieczne a nie gdzieś przejechane na drodze, bo nagła fantazja im do głowy uderzyła :) PS no i te nieszczęsne thuje też mam, na tarasie całkiem nieźle wpasowały się w przestrzeń, no i co tu ukrywać wytrzymałe są, a nie mogłam mieć samej kosodrzewiny, ale sam taras na 6 piętrze nie jest rzeczą naturalną i nie… Czytaj więcej »
@Eliza: Psy i ogrodzenie. Temat u nas bardzo na topie. Absolutnie rozumiem.
1. Betonowej, minimalistycznej wylewki zamiast kawałka zieleni przed domem.
2. Wykończonej w czerni łazienki.
3. Okien z PCV.
4. Płytek podłogowych w salonie – pokoju dziennym.
5. Surowej cegły po wewnętrznej stronie ścian (mimo że trendy).
@Michał MB, no i super. gratuluje listy! i co z tego, że trendy. warto określać siebie i swoje granice :)
schodów, garażu, podjazdu, płotu (sadzimy żywopłot, ale coś słabo rośnie:)), „tujów”- wszystko się u mnie zgadza; z tv sprawa gorsza, chociaż miesiąc temu po burzy przestały odbierać wszystkie stacje poza grupą tvp, którą oprócz tvpkultura (czasami), bojkotuję; od tego czasu nie oglądam i w sumie bardzo mi z tym dobrze:) Nie cierpię ołtarzyków tv, od kilku lat mamy rzutnik i to świetna sprawa; w podcieniu, który dla nas wymyśliliście z Tomkiem, będzie kino letnie:), ale na pewno nie program tv. Na mojej liście jest jeszcze wszystko co udaje coś czym nie jest. Przy poszukiwaniu podłogi odkryłam, że zaistaniał w handlu… Czytaj więcej »
@marysiapsipsi heloł! dzięki serdeczne za twój komentarz. Kino letnie…hmmm. Brzmi super. Wpraszamy się z Tomkiem (vel. Harym) na seans :) A odnośnie materiałów, które udają inne niż są naprawdę, to mam taką refleksję, że to się chyba bierze z naszej niechęci do procesu starzenia się. Zarówno materiałów. Jak i nas samych. Wszystko ma być jak nowe. Nieskazitelne. I na lata. Nie powinno wypłowieć, zestarzeć się, czy pokryć patyną. A ja mam tak, że lubię jak coś się zmienia… Bo to oznacza, że żyje. Kocham modrzewiową elewacje domu z klocków właśnie za to, że z czasem dryfuje w kierunku srebrno – szarym. Pokrywa się patyną.… Czytaj więcej »
to ja się pochwalę wasza budową: http://werstok.blogspot.com/
Bardzo ciekawy artykuł… Powiem szczerze, że kiedyś byłam przeciwna wszystkiemu, co było „modne”, „na czasie” i „oczywiste”. Nawet nie zastanawiałam się czy dane rozwiązanie będzie dla mnie dobre czy nie – jest trendy wiec beee;) Teraz staram się być bardziej rozważna. Przyznam się, że telewizora nie mam od 12 lat i teraz zaczynam odczuwać potrzebę posiada takiego sprzętu w domu… Bronię się przed tym uczuciem, ale chyba nie jest aż takie złe – w końcu to nie zbrodnia;) A co do ogrodzenia wokół domu to niestety – gdybym miała tylko swój dom to byłby ogrodzony – murkiem z prawdziwego kamienia… Czytaj więcej »
@Nel. Tylko, że ja nie potępiam posiadania TV ani ogrodzenia wokół domu. Piszę, że ja osobiście nie potrzebuję i, że jest to dla mnie zbędny „luksus”. O pytam co jest Twoim zbędnym luksusem? ;)
Mieszkam teraz w starym domu, bardzo starym. Nauczyłam się niezauważania tego, czego nie da się w nim zmienić. – pokoje w amfiladzie, a brak korytarza – podwójne drzwi nie tylko między izbami ale i na dwór – myszy w domu, chodzą nocą i gryzą obudowę drukarki – rower trzymany w pokoju albo na schodach – konieczność zamykania drzwi, bo wieje – konieczność otwierania i zamykania drzwi, bo tak trzeba (babcia) – konieczność szanowania dywanu (babcia) A propozycje obdarowania mnie telewizorem otrzymuję od litującej się nade mną rodziny, tak już kilkanaście lat… A nie kupię sobie żadnej zmywarki, bo lubię ręcznie… Czytaj więcej »
@Anna Monika wielkie dzięki za Twój komentarz. Twoje odpowiedzi są takie Twoje. I o to chodzi. O to, że nie istnieje coś takiego jak norma. Możesz nie chcieć mieć zmywarki. A przecież to „norma w tych czasach”. I właśnie o to chodzi. Twój dom jest właśnie po to, żeby spełniał Twoje potrzeby. Nie ogólnie przyjęte standardy. Ani potrzeby innych. Dzięki za Twój głos! :)