Jakie to szczęście, że te najlepsze rzeczy w życiu są za free. To pewnie dlatego nazywamy je bezcenne… – leżę na piasku i rozmyślam – Gdyby tak wszystko na tej plaży było płatne to z przyjemnością zapłaciła bym za wodę, słońce i piasek, deski albo za hamak … gdyby był. Uwielbiam hamaki. Bujanie w hamaku mnie uspokaja, to wtedy przychodzą mi do głowy wszystkie najlepsze pomysły. Na hamaku. Ale nie zapłacę za plastikowe leżaki bo są mi do niczego niepotrzebne. Widzę siebie z transparentem: Od leżaków plastikowych wolę piasek i dechy…

29 listopad 2015 Eilat, Izrael

29 listopad 2015 Eilat, Izrael

Ejlat to typowa miejscowość turystyczna nad Morzem Czerwonym. W Izraelu. To tu monstrualne hotele z jednej strony prężą olbrzymie torsy w stronę morza a z drugiej wylewają wprost na ulicę zapach masowo pranych hotelowych prześcieradeł i ręczników. Dla nas to doskonały punkt wypadowy na dłuższą 3 tygodniową wyprawę po Izraelu, dla wielu mekka podróżnicza. Punkt docelowy. Wieczorne dyskoteki i imprezy pozwalają spać tylko tym szczęśliwcom, którzy zaopatrzyli się w korki na uszy. My niestety ich nie mamy. Po burzliwej nocy, wyruszamy na plażę. Jest 30 stopni w cieniu. Koniec listopada, w Polsce może już spadł pierwszy śnieg. To dodatkowo wzmaga nasza ekscytację. A tu słońce i promenada. Na bogato. Usłana sklepami Armaniego i innymi błyskotkami. Turyści wylewający się jeden za drugim rozkładają na piasku hotelowe łóżka i fotele. Łóżko 12 szekli, leżak 8 szekli.
Zamiast plastików wybieram zakopanie się w miękkim piasku. A potem do wody. Jest tak przezroczysta, że nawet stojąc do pasa w wodzie widzę swoje czerwone paznokcie u nóg. Macham nimi radośnie. Potem cała mokra biegnę w kierunku drewnianego podestu. To tu rozłożę się na plecach delikatnie rozkładając krąg po kręgu. Na twarzy czuję słońce. Mam słabość do drewna. Lubię jego zapach i fakturę. Uwielbiam wszelkiego rodzaju drewniane pomosty, mola i podesty. Leżę. Jest cudownie….

Wtem staje przede mną boy hotelowy pytając czy mam ochotę na leżak plażowy. Z uśmiechem odpowiadam, że nie dziękuję. A m myślach widzę siebie z transparentem: Od leżaków plastikowych wolę piasek i dechy…

Chwilę potem Pan Rosjanin leżący obok mówi, że on już idzie na dziś dzień i że może oddać mi swoje plastikowe łóżko plażowe. To bardzo miłe z Pana strony, ale ja nie potrzebuję… – odpowiadam. Pan uśmiecha się z miną niedowierzania, myśląc, że nie stać „na ten luksus”. Nie mam siły odmówić. Uśmiecham się. Biorę. Dziękuje. Kładę na leżaku torbę a pod nią w cieniu butelkę z wodą. Sama kładę się z powrotem na dechach. Przybiega Harry i kładzie się obok mnie. Z niedowierzaniem stwierdzam, że leżaki plastiki są tutaj swego rodzaju standardem, rodzajem prestiżu i po prostu wypada je mieć.


* Design Thinking uwielbia stawianie pytań i podważanie utartych schematów czy standardów. I tak mając problem projektowy możemy go twórczo przebadać na kilka sposobów. Chcesz spróbować?
Sposób nr 1. pomyśl jak zapatrywano się na ten problem 10, 100, 1000 lat temu? Czy to w ogóle był problem?
Sposób nr 2. jak na ten problem zapatrują się w innym kraju? Czy to w ogóle jest problem?
Bardzo lubię te i inne pytania, bo to takie otwieracze głowy. Stopklatki. Pomagają spojrzeć na to co wydaje nam się powszechne z całkiem innej, nowej perspektywy.


I tak idąc dalej tym tropem zaczęliśmy z Harrym bardzo ciekawą rozkminę, pt. Co jest naszym fotelem plażowym? Czyli czego nie chcielibyśmy i to nawet gdyby dawano nam to za free. Warunki dodatkowe: Niech będę to rzeczy uznawane powszechnie za oznakę standardu lub / i prestiżu. Dla uściślenia bierzemy pod uwagę Polskę i nasze realia. I rzeczy związane z architekturą. Z domem i jego wnętrzem.

No i się zaczęło… oto lista:

I. Paradnych schodów wejściowych.

Wiem, wiem, to marzenie niejednej Kristal Karrington. I pewnie schodzenie do gości po szerokich paradnych schodach rozlewających się od wejścia, koniecznie z bogato kutą barierką. To musi być czad. Nie zaprzeczam.

Tyle, że ja osobiście do domu zdecydowanie wolę wchodzić po płaskim, najlepiej po drewnianym mostku prowadzącym do drzwi wejściowych (wiem, nudna jestem z tym drewnem). I najlepiej z wodą opływającą strefę wejściową. To robi dobre Chi – czyli energię wokół domu.

Schody źle mi się kojarzą. Może dlatego, że kiedy byłam mała mieszkałam w bloku na 10 piętrze. Owszem mieliśmy dwie windy, ale czasami obie miały awarię. Nie najlepiej wspominam schodzenie i schodzenie po schodach właśnie.

II. Wjazdu do garażu zaraz obok wejścia do domu.
Czyli ogólnie wypas. To wygodne i komfortowe rozwiązanie. Wjeżdzasz do garażu i suchą noga przechodzisz do domu. Praktyczne. Owszem. Ale mnie odstrasza z jednego powodu: brama garażowa będzie zawsze dominować nad wejściem głównym. To trochę jakby samochód był ważniejszym gościem niż człowiek. W tym momencie nie mamy garażu, a jeśli go wybudujemy to na pewno z innej strony niż wejście główne albo pod domem (najlepiej!)

III. Podjazdu z kostki brukowej i „Thuji” w ogrodzie. To długi temat. Czasami bawię się w grę: dopasuj kicz tak, żeby nie był kiczem. Chodzi o to, żeby wziąć jakiś naprawdę trudny element i wpasować w miejsce wnętrze czy otoczenie tak, żeby był jak na swoim miejscu. To bardzo dobra zabawa i z wieloma rzeczami się tak da. Bo generalnie rzeczy pasują nie wszędzie, ale w „jakieś miejsca” tak. Czasami są po prostu użyte od czapy a zestawione z czymś zupełnie innym zaczynają grać. Z kostką brukową i Thują jest tak, że one nigdzie nie wyglądają naturalnie i na miejscu. To oczywiście moja osobista opinia. Nie mam nic do Thuji. Kostek zwyczajnie nie lubię.

IV. Płotu. Ogrodzenia. Daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Ogranicza widok.
No bo czy znacie złodzieja który nie jest w stanie sforsować ogrodzenia albo otworzyć bramki? Ja nie wyobrażam sobie takiego fajtłapy. Za to wiem, że ogrodzenie zabiera przestrzeń widokową i ogranicza nasz wzrok. Mówi mi, tu się patrz a tutaj już nie jest Twój teren. A przecież widoki są niczyje i mogą być nieograniczony a tym samym bezcenne. Nasz dom nie jest ogrodzony i nie ma na czym przyczepić tabliczki „zły pies”, ale to może bardziej dlatego że #pyciek jest kotem :)

V. Telewizora (to dorzucił Harry) Dobre, dobre. I prawdziwe. Telewizora nie mamy już od ponad 10 lat. I nie dlatego, że uważamy oglądanie telewizji za stratę czasu. To też. Ale przede wszystkim dlatego, że nie chcemy robić z TV głównego elementu – ołtarzyka, wokół którego organizuje się cały dom. W tym momencie nasz dom organizuje się wokół widoków za oknem. A wieczorem wokół ognia, który płonie w kominku. Kiedy mieszkaliśmy za granicą (pracowałam jako architekt 2 lata w Dublinie) kilka osób oferowało nam TV. Odmawialiśmy. Ale w końcu koleżanka z pracy Hanna przywiozła do pracy mały używany TV i wręczyła mi go mówiąc, że od teraz „będziemy mieli co robić po pracy”. Hm… Mieliśmy w cholerę rzeczy do robienia po pracy, ale TV wzięłam z grzeczności. Bo to był bardzo miły gest z jej strony a poza tym Hanna była w 8 miesiącu ciąży, a jak wiadomo kobiecie w ciąży się nie odmawia. I co się okazało? Że nie mamy na tyle silnej woli, żeby go mieć i nie oglądać. Każdego niemal wieczoru bezmyślnie zasypialiśmy przy jakimś serialu. W gaelic (czyli nie rozumieliśmy nic…) chociaż to i tak nie miało większego znaczenia. Przy telewizji usypiamy.

I tak, przykłady można by mnożyć. Warto zadawać pytania: Czy lubię daną rzecz? Czy na prawdę jej potrzebuje? Jak często jej używam? Argument, że inni tak mają nie jest tu jakimkolwiek argumentem. Jeśli brakuje ci pytań wróć do fragmentu o Design Thinking *


mariarauch_galeria_mlyn_coworking_3

_Ciocia_Dobra_Rada_

Ciocia „Dobra Rada” mówi:
Tak wygląda nasz dom. Ma około 50 m2. Nie mamy piwnicy, poddasza czy garażu… Nie posiadamy tych rzeczy nie dlatego, ze uważamy, że są niepotrzebne, złe czy niepraktyczne. Nam po prostu nie są w tym momencie potrzebne. Być może to się zmieni. Ale póki co, nie chcielibyśmy ich nawet za darmo.

 

 

A jak to jest u Ciebie? Co jest Twoim leżakiem plastikowym, standardem, blichtrem czy luksusem, którego nie potrzebujesz? Lub z wybory zdecydowałeś/łaś się nie posiadać. Napisz w komentarzu poniżej. Jestem ciekawa Twojej opinii.

36
0
Would love your thoughts, please comment.x